[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fragmenty docierały do uszu Quaida.
Po twoim wyjezdzie Cohaagen znów podniósł ceny powietrza powiedziała
jakaś Marsjanka.
Znów? jej towarzysz nie skrywał rezygnacji. To już trzeci raz w ciągu
ostatnich dwóch miesięcy.
Tak, a nasze pensje ciągle są takie same.
Interesujące, pomyślał Quaid. Nigdy nie wspominano o cenie powietrza, gdy
oferowano premie ewentualnym kolonistom. Kobieta odezwała się znowu, zniżając
głos.
Słyszałeś już o Hamiltonach?
Zauważyłem, że ubiegłej nocy nie paliło się u nich światło.
Nie pali się od kilku nocy.
Może pojechali na wycieczkę?
Można tak powiedzieć stwierdziła kobieta z uśmiechem człowieka dobrze
poinformowanego.
Mówiła niemal szeptem. Quaid wytężył słuch.
Zobaczymy jak długo pociągnie Administrator, gdy wszyscy jego pracownicy
92
pojadą na wycieczkę .
Quaid podążył spojrzeniem za wzrokiem kobiety, wskazywał na plakaty, którymi
wyklejono wnętrze wagonu. Obiecywały wielką nagrodę temu, kto pomoże schwytać
tajemniczego przywódcę rebeliantów, Kuato. Nazwisko było wypisane potężnymi,
czytelnymi literami.
Ale na plakacie nie było żadnego zdjęcia.
To jeszcze jedna z tych spraw, o których nie wspominały broszury zachęcające
do emigracji na Marsa. Quaid nie miał pojęcia, że Front Wyzwolenia Marsa cieszył
się tak szerokim poparciem. W wiadomościach przedstawiano powstańców jako
garstkę niezadowolonych wichrzycieli. A tu okazywało się, że mieli wyrazne poparcie
wyglądającej przeciętnie, jak typowi przedstawiciele średniej klasy, pary w metrze. Z
pewnością Vilos Cohaagen nie był kochany przez wszystkich. Trudno się dziwić, skoro
oszukiwał ludność na cenach powietrza, którym oddychała. Zapamiętał tę informację,
pózniej może się przydać.
Wagon zalało czerwone światło. Stukot ustał, gdy skład wjechał na powierzchnię.
Quaid gapił się na niesamowity krajobraz, sycąc oczy. Mars był jałowy, okropny, lecz to
był kraina z jego snu!
Przeszedł na drugą stronę wagonu, gdy z okien znikły odbicia. Patrzył zafascynowany,
czuł jak zalewa go wzruszenie. Przed nim wznosiła się góra ze snu! Z boku było wejście
do kopalni. Sen był prawdą! To o czym śnił, istniało naprawdę na Marsie!
Po chwili odwrócił się i postukał po ramieniu najbliższego Marsjanina.
Przepraszam, co to takiego?
Mężczyzna spojrzał na Quaida, potem popatrzył przez okno.
Mówi pan o Kopalni Piramidy? zobaczył, że Quaid nie odrywa od niej
wzroku. Pracowałem tam kiedyś, zanim znalezli to całe gówno Obcych. Teraz jest
zamknięta.
Przedmioty należące do Obcych? Więc to też była prawda. Był tam, a sen stanowił
wspomnienie, o tym co przeżył, nie był fantazją! Ale w jaki sposób przeżył upadek?
Może uderzył się w głowę i stąd ta amnezja? Ale to nie wyjaśniało dlaczego chciano
go zabić, albo dlaczego Hauser chciał dobrać się do Cohaagena. Ciągle wiedział zbyt
mało!
Można ją zwiedzać? spytał, ciągle urzeczony widokiem.
Nie podejdziesz nawet na dziesięć mil.
A więc kopalnia skrywała jakieś tajemnice. Dlaczego nie dopuszczano ludzi?
Wiedział, że jego nie powstrzymają, znajdzie sposób, by dostać się do kopalni i
rozwikłać zagadkę przeszłości. I znajdzie swoją kobietę.
Kopalnia Piramidy wywierała równie duże wrażenie, gdy patrzyło się na nią z hallu
prowadzącego do biura Cohaagena. Richter gapił się przez szklaną ścianę na górniczy
93
kompleks, pragnąc określić wartość tej zdumiewającej budowli. Wreszcie wszedł do
gabinetu i stanął na wprost oparcia fotela Cohaagena, znajdującego się po drugiej
stronie biurka.
Chciał mnie pan widzieć, panie Cohaagen?
Cohaagen obrócił się z fotelem. Przez chwilę uśmiechał się do siebie.
Richter powiedział wreszcie. Czy wiesz dlaczego jestem szczęśliwym
człowiekiem?
Bo jesteś szefem i masz podwładnych, którzy myślą, przemknęło Richterowi.
Służbowy wyraz twarzy nie zdradzał jednak jego myśli.
Nie, sir powiedział z szacunkiem.
Bo wykonuję wspaniałą, pieprzoną robotę odparł spokojnie Cohaagen. Jak
długo dostarczamy turbinyt mogę robić, co mi się żywnie spodoba. Wszystko. Nikt
nie zagląda mi przez ramię. Nikogo nie obchodzi jak żyję. I nikogo nic nie będzie
obchodziło, jeśli kilku Marsjan sobie pocierpi. przerwał.
Powiem ci prawdę ciągnął. Nie zamieniłbym się miejscami z
Przewodniczącym.
Z trudem zachowywał powagę. Trzymał Przewodniczącego w garści i wiedział o tym,
lecz nie zdradziłby takiej informacji Richterowi. Maskarada jeszcze potrwa. Na razie.
Poza tym, rebelia nie była sprawą zabawną. Powstańcy przysparzali mu więcej
kłopotów niż się spodziewał. Jeśli się ich nie powstrzyma... Ale nie warto było ciągnąć
tej myśli. On ich powstrzyma.
Stał pochylony, opierając dłonie o biurko.
Martwi mnie tylko, że wszystko się skończy, jeśli powstanie zwycięży.
Nagle Cohaagen wybuchnął, z furią waląc pięścią w blat. Kula ze złotą rybką, która
dekorowała jeden z rogów biurka podskoczyła.
A wy, kurwa, pozwalacie, żeby to się stało! Nie słuchacie moich rozkazów! A
potem, kurwa, pozwalacie mu zwiać!
Richter zachowywał kamienny wyraz twarzy. Cohaagen w żaden sposób nie mógł
udowodnić, że transmisja została przerwana, a tym samym, że Richter dopuścił się
niesubordynacji. Obaj o tym wiedzieli.
Miał pomoc, sir powiedział spokojnie. Ktoś od nas.
Wiem powiedział niecierpliwie Cohaagen.
Ale myślałem... Richter nie mógł ukryć zdumienia w głosie.
A kto ci w ogóle kazał myśleć warknął Cohaagen Dostajesz ode mnie za
mało informacji, żebyś myślał.
Pomachał wskazującym palcem przed nosem Richtera.
Masz robić to, co ci się każe! Tylko tyle!
Cohaagen odzyskał spokój. Otworzył szufladę biurka i wyjął małe pudełko. Wsypał
94
kilka płatków do kuli z rybką.
Przejdzmy do interesów powiedział spokojnym tonem. Kuato chce tego,
co tkwi w głowie Quaida i być może dostanie. Krąży pogłoska, że facet sfiksował.
Mam pewien plan, który nie dopuści do tego. Czy myślisz, że możesz przy tym
współpracować? [ Pobierz całość w formacie PDF ]