[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oglądałeś je? - udawałam chęć kontynuowania dialogu, choć zajmowały mnie raczej
legendarne perły księ\nej ni\ jakieś podziemne tunele.
- Znam ten gmach na pamięć. I wiesz co? Zaraz wszystko ci poka\ę.
Nie ukrywałam, \e ta propozycja mnie pociągnęła. Poczułam dreszczyk emocji namyśl o tym,
\e będę mogła zobaczyć miejsca zakazane dla turystów. Ha! Na dodatek w towarzystwie tak
fascynującego mę\czyzny jak Krzysztof!
Bez \alu opuściłam kwitnące tarasy. Tylnym wejściem dostaliśmy się do budynku.
- Tunele są obecnie u\ytkowane przez Instytut Geofizyki PAN - Dolnośląskie Obserwatorium
w Ksią\u. Pod ziemią zainstalowano specjalistyczną aparaturę pomiarową, rejestrującą wstrząsy
skorupy ziemskiej. Badania wykazują procesy powolnych zmian, przebiegających na Ziemi, jak
topnienie lodowców, efekt cieplarniany oraz ruchy górotwórcze w Sudetach. Wyniki są przeka
zywane światowym instytucjom...
Zawiłymi komnatami zamku dostaliśmy się do podziemnego labiryntu. Szliśmy powoli po
wypolerowanej przez czas posadzce uło\onej z miękkiego marmuru, podatnego na działanie
czynników zewnętrznych, takich jak podeszwy obuwia. Podłoga połyskiwała od światła, jak gdyby
była mokra: Korytarz przeprowadził nas po łuku z nowszej do starszej części zamku, której ściany
postawiono z najzwyklejszych kamieni - pamiętały średniowiecze. Wcześniej Krzysztof po\yczył
od przewodników dwa plastykowe kaski i latarkę. Wcale jednak nie zało\yliśmy kasków.
- Jesteś pewien, \e snucie się po tych wyłomach jest bezpieczne? - wolałam upewnić się, nim
przekroczyliśmy próg dzielący postawiony ludzką ręką mur od litej skały.
- Twoje ubranie jest nienajlepsze na długie wycieczki po podziemiach - z politowaniem
zerknął na moją sukienkę - więc poka\ę ci jedynie początek pierwszej kondygnacji tuneli, poło\ony
piętnaście metrów pod powierzchnią ziemi. Nie ma najmniejszego zagro\enia, niczego nie
powinnaś się obawiać. Nie nara\ałbym tak wspaniałej kobiety...
Głos mę\czyzny brzmiał pewnie, zatem poddałam się jego sugestiom. Rozpaliła się we mnie
dusza \ądnego przygód odkrywcy. Ogarnął mnie chłód, ale uwa\nie słuchałam:
- W pohitlerowskim zespole sztolniowym, oprócz poziomu, na którym obecnie się
znajdujemy, jest jeszcze jeden, trzydzieści pięć metrów ni\ej.
Weszliśmy w długi, obetonowany tunel mający około półtora metra szerokości i niecałe trzy
metry wysokości. Posuwałam się jako pierwsza, omiatając rozproszonym światłem latarki podłogę
tak, \eby nie potykać się na wysokich obcasach. Za mną, nie patrząc pod nogi, podą\ał Krzysztof.
Ciągle zalewał mnie nowymi wiadomościami:
- Gdybyśmy przeszli ten korytarz na wylot, znalezlibyśmy się na Tarasie Zrodkowym. Za
moment zobaczysz nieukończoną klatkę schodową. Ostro\nie - przytrzymał mnie za łokieć. - A po
lewej jest niedro\ny szyb windowy.
Zatrzymałam się. Stanęliśmy w wielkiej hali. Poczułam się niesamowicie. Nieznaczny lęk
64
został wyparty przez ekscytację. Iloma ludzkimi cierpieniami opłacono wykucie tego skalnego
labiryntu?
Obetonowany tunel, którym dostaliśmy się do tej hali nie robił na mnie wra\enia.
Przypominał liczne klatki schodowe w blokowiskach wielkich miast. Dopiero naga skała
zasypanego szybu windy uświadamiała widzowi, \e znajduje się wiele metrów pod powierzchnią
skorupy ziemskiej. Zlepieniec kulmowy połyskiwał stró\kami wyciekającej ze szczelin wody.
Zewsząd spadały krople krystalicznej cieczy, nieprzyjemnie zmra\ające skórę, z którą miały
kontakt. W podziemiu przez okrągły rok utrzymywała się temperatura czterech stopni Celsjusza.
- Zimno mi, wracajmy - dłońmi potarłam ramiona. - Nie chce zachorować, bo mam
zakontraktowaną trasę koncertową...
Powrót nie okazał się łatwy. Stanąwszy pod drzwiami do tunelu zorientowaliśmy się, ze ktoś
je zamknął, kiedy znajdowaliśmy się na jego drugim końcu! Zlękłam się, a w oczach natychmiast
stanęły mi łzy. Udało mi się jednak nie rozpłakać.
- Zrób coś, przecie\ jesteś mę\czyzną! - nie ukrywałam oburzenia, gdy\ Krzysztof zamiast [ Pobierz całość w formacie PDF ]