RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

domu, gdy jako ksi¹¿ê na czternastu ¿upach, w pañstwie udzielnym, jako m³odzieniec aniel-
skiej piêknoSci hasa³ w orszaku rycerzy - w Magdeburgu pod okiem Otryka, w towarzystwie
Thietmara i Bruna - w obczyxnie dalekiej, gdy jako w³Ã³czêga ubogi bieg³ boso w Swiat - do-
goni³y go i teraz oto odnalaz³y. Widoki miejsc niegdy oku mi³ych, rodzone i obce, ponure i ra-
dosne, uSmiechy Swiête i bestialskie b³yski oczu dzikich - sk¹dS, z pradawna powiewy wio-
Snianych wietrzyków, zapachy rokicin s³oñcem przygrzanych, zió³ rezedy - têsknoty i po¿¹-
dania, które ju¿ w otch³añ wsi¹k³y i nicoSci¹ siê sta³y - rzeczy-sny - widzenia wypadków -
bezbarwne, d³ugie smugi - rzuty m³odocianej imaginacji i popêdy woli, zamurowane na za-
46
wsze w sylogizmach doSwiadczonej cnoty i niez³omnego rozumu - wszystko dawne, rozpierz-
ch³e, lotne, wietrzne, czego s³owo nie wyrazi - zawrza³o w g³êbiach duszy niby ukrop na
ogniu. Sta³o siê nowe, godne ¿alu. I to nawet - o dziwna si³o! - co by³o niegdyS boleSci¹ po-
nad miarê. Przemoc tyranów ociekaj¹cych krwi¹ ofiar i zawziêtych w Slepym uporze, prze-
moc t³umu bardziej zaciek³ego w swym zwierzêcym obyczaju ni¿ sama w³adców tyrania -
krew braci i rodziny pod mieczami i ostrzem toporów - poni¿enia, groxby, ur¹gowiska, wy-
pêdzenie z ojczyzny, przymus do wiekuistej po Swiecie wêdrówki...
Wêdrówki dalekie krain¹ Czech, Germanii, polami s³odkiej Francji do Dijon, po bratni¹ du-
szê z dalekiej Brytanii, Astryka-Anastazego - do cichego w Tours grobu Swiêtego Marcina,
który nawet diab³u gotów by³ odpuSciæ winy - do Swiêtego Dionizego w Pary¿u, do relikwij
Swiêtego Benedykta we Floriaku - dolinami gór i b³oniami Italii do Rzymu, do Monte Cassi-
no i Valla Luce - równinami Pannonii, lasami Polski... Kêdy¿ jest koniec tej ziemi drzew,
traw, rzek i pustkowia?
Szukanie, wieczne szukanie. Nieustanne, nieustanne szukanie.
W g³êbi ciemnych bazylik o wnêtrzu czarnoz³otym, pe³nym stoj¹cych anio³Ã³w - w izbach
dostojnych abnegatów, gdzie nie ma nic oprócz wilgotnego muru i wyklêczanych desek pod-
³ogi - na stromych stopniach tronu cesarza - na wysokich stopniach siedziska papie¿a -
w zamkach dzikich, skrytobójczych królów, którzy po uczcie zasypiaj¹ spokojnie nad piwni-
cami pe³nymi ryku jeñców ich, wspó³zawodników z wy³upionymi oczami - w norach barba-
rzyñców - w obozowiskach wojowników okutych w ¿elazo - wSród zwierz¹t i zwierzêtom
podobnych osadników w nieobesz³ej puszczy.
Zaniós³ siê wy¿ej, wy¿ej trójdxwiêk wioli. Sta³ siê wymySlny, niespodziany w swych drogach,
niezrównanie piêkny, okrutnie rozkazuj¹cy. Ogarn¹³ sob¹ wszystkê s³aboSæ duszy, bezsilnoSæ
serca, marzenia nie otamowiane wol¹. Pyta³ siê jak g³os cz³owieczy, vox humana, jak nie-
ub³agany inkwizytor:
 Wêdrowcze, có¿ masz w rêku? Có¿eS osi¹gn¹³? - Podró¿niku, szukaj¹cy niebios na ziemi,
czy¿eS je znalaz³?
Upad³a przed tym g³osem boleSæ steranego cz³owieka, skar¿¹c siê w pora¿ce swojej:
 Nic nie mam, o okrutniku. Nagi jestem i zewsz¹d wygnany. Nie mog³em na ziemi odszukaæ
Boga. Wiêc ju¿ chcê odejSæ do Boga w niebie .
OpuSci³ siê wtedy ton wioli nisko-nisko. ZaSmia³ siê chichotem przeraxliwym. Sta³ d³ugo nad
powalonym cz³owiekiem ów Smiech przeszywaj¹cy ziemiê, niebiosa i otch³anie.
A gdy przebrzmia³ ostatni z jego ³oskotów, odmieni siê melodia. Widaæ poprzez ni¹ pola z³o-
tym zbo¿em zaros³e kêdyS nad strumieniem ¯urinem, kêdyS w pobli¿u góry Osek. To jedno
jedyne istot¹ rzeczy by³o. Tam, za dzieciêcych dni. Wszystko inne - ciemnoSci dziedzina. Tam
tylko s³oñce Swieci, d¹browy rozbrzmiewaj¹ od Spiewu ptaków, Smiej¹ siê ludzie. Tam tylko
wre prawdziwy odg³os pracy, gwa³t ¿ycia i widaæ cel wszystkiego. Wesele m³odoSci, radoSæ
si³ w rozkwicie wionie z roztwartych okien parnych izb, gdzie siê wino przelewa, sk¹d s³y-
chaæ krzyki potê¿nych mêskich gardzieli i Smiech radosny kobiecy. Swawolna piosenka wy-
fruwa przez okno uchylone. Rmiej¹ siê do rozpuku szumne, weso³e g³osy z posêpnego prze-
chodnia, co czym prêdzej uchodzi w sw¹ dal wiekuist¹ d¹¿¹c do Boga.
Ach - wysun¹³ siê oto z przegubów, ze skrêtów, wzlotów i zni¿eñ, ze Sciskaj¹cych serce side³
muzyki tej kszta³t dziewczêcy. Nadobne niebieskie oczy wpatruj¹ siê z g³êbokoSci snu w oczy
wygas³e, w oczy wyp³akane nad nêdz¹ Swiata, w oczy, co otch³añ niebios wci¹gn¹æ w siebie
47
zachcia³y. Pytaj¹ siê o coSci nienasycenie ciekawego, jak wonczas na kwietnym, czeskim b³o-
niu, nad po³yskuj¹c¹, nad tamt¹, nad jedyn¹ wod¹. Osuwa siê z ramion tkanina bia³a, opada
z bioder suknia i nagi kszta³t siê przybli¿a.
 Ty¿eS to, ksi¹¿ê mój, jasny paniczu? - szepc¹ usta karminowe. - Dok¹d¿eS odszed³ z naszych
nad Cydlin¹ pagórków? Czemu¿eS nie chcia³ usteczek mych, pieszczot, na którem ciemnymi
nocami czeka³a? Pamiêtasz uSmiech mój, mój maleñki uSmieszek radosny, dla ciebie jedyne-
go w ³oskotach serca wypiastowany? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl