
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miona. Salonik był całkowicie wykończony, a ona
dopiero teraz to zauważyła.
W kuchni także wszystko było na swoim miejscu,
lśniło czystością i pachniało świeżością. Szafki czeka
ły, by je zapełnić, parapet aż się prosił o kwiaty w do
niczkach.
Mieszkanie jest gotowe, można się wprowadzić
choćby zaraz. Kate weszła do sypialni.
Brody klęczał na podłodze i mocował okucia do
komódki, a Jack siedział po turecku z wystawionym
językiem i starannie dopasowywał śrubokręt do ro
wka w śrubie mocującej gniazdko w ścianie. Pomię
dzy nimi pochrapywał zadowolony Mike.
- Uwielbiam obserwować mężczyzn przy pracy
- oznajmiła Kate. - Witaj, przystojniaku.
- Pomagam tatusiowi - pochwalił się Jack. - Nie
mogłem dzisiaj iść do Roda, bo on i Carrie pojechali
do dentysty. Ja już byłem. Nie mam żadnych dziur.
- Fajnie. Wiesz, Brody, tak byłam zajęta tym, co
się dzieje na dole, że nawet nie zauważyłam, ile zro-
PASJA %7łYCIA 2 2 9
biłeś na górze. Piękne jest to mieszkanie. O takim
marzyłam.
- Brakuje jeszcze paru drobiazgów, ale poza tym
prawie gotowe.
Mieszkanie rzeczywiście było bardzo ładne, lecz
Brody wcale nie był zadowolony, tylko przygnębiony.
- Zlicznie tu. - Kate przykucnęła, bo Mike konie
cznie chciał się z nią przywitać. - Przed chwilą przy
jęłam do szkoły dwie nowe uczennice. Gdyby jeszcze
udało mi się gdzieś znalezć ze dwóch przystojnych
facetów, którzy chcieliby ze mną to uczcić, to napra
wdę nic więcej by mi do szczęścia nie brakowało.
- My możemy! - zawołał Jack.
- Zapomniałeś, że jutro idziesz do szkoły? - Oj
ciec prędko przywołał go do porządku.
- Chodziło mi o skromną wczesną kolację - Kate
przyszła chłopcu z pomocą. - Hamburger z frytkami
i może lody...
- Do McDonalda! - Jack w lot pojął, o co jej cho
dzi, i z radości wskoczył ojcu na plecy. - Tatusiu,
pójdziemy?
Znów mnie przyparli do muru, pomyślał Brody.
I co ja mam z nimi zrobić?
- Głupio by było rezygnować z zaproszenia -
mruknął.
- To znaczy że się zgadza! Tatuś się zgodził! -
Jack podbiegł do Kate, objął ją za nogi. - Możemy już
iść?
- Muszę tu jeszcze coś skończyć. - Brody odgar
nął włosy z czoła i spojrzał na Kate.
230 PASJA %7łYCIA
Ostatnio często to robił. To znaczy często na nią
patrzył zupełnie inaczej niż przedtem. Nie bardzo
wiedziała, jak to rozumieć, i znów poczuła nieprzy
jemne łaskotanie w żołądku.
- Za godzinę będę gotów - obiecał Brody. - Za
czekacie?
- Oczywiście. - Kate się roześmiała. - Czy mo
gę ci porwać pomocnika? Chcę się pochwalić ma
mie. Pójdziemy pieszo, żeby Mike mógł trochę po
biegać.
- O wszystkim pomyślałaś - mruknął Brody. Wła
ściwie powinien się już do tego przyzwyczaić. - Jack?
Tylko żadnego wdzięczenia się.
- Chodzi mu o to, żebym cię nie prosił o żadne
zabawki - wyjaśnił Jack.
- Przecież ty nigdy o nic nie prosisz - stwierdziła
Kate. - Wzięła Jacka za rączkę, gwizdnęła na Mike'a.
- Za godzinę będziemy z powrotem - powiedziała do
Brody'ego.
Muszę podjąć jakąś decyzję, pomyślał Brody, gdy
tylko został sam. I to szybko. Fatalnie się stało, że
zakochałem się w Kate, ale z Jackiem jest jeszcze
gorzej. Mały dostał kręćka na jej punkcie. Można
oczywiście zaryzykować parę siniaków, można nawet
zaryzykować złamane serce, ale nie wolno kłaść na
szali szczęścia własnego dziecka.
Nie ma wyjścia, jak tylko usiąść i spokojnie poroz
mawiać z Kate o tym, co się z nimi działo, co z tego
wynika i co z tym fantem zrobić. Musi także poroz-
PASJA %7łYCIA 23 1
mawiać z Jackiem, dowiedzieć się, co chłopiec myśli,
co czuje.
Najpierw Jack, postanowił. Trochę się bał, że Jack
widzi w Kate tylko świetnego kumpla, że do głowy
mu nie przyszło, by mogła na stałe zostać w jego
życiu.
Przecież dotąd zawsze byli sami: Brody i Jack.
Ostatnio doszedł jeszcze Mike, ale on w końcu też jest
mężczyzną.
Kątem oka zauważył jakiś ruch. Gwałtownie pod
niósł głowę.
- Gdyby nie ten łomot - odezwał się Bob 0'Con- [ Pobierz całość w formacie PDF ]