RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się na tron z otchłani barbarzyństwa, a podczas tej wspinaczki przelewałem swoją krew
równie ochoczo jak cudzą. Jeśli ktoś z nas ma prawo rządzić ludem to, na Croma, tylko ja! W
czym okazaliście swoją wy\szość? Zastałem Akwilonię pod rządami świni takiej jak wy 
władcy, którego ród sięgał tysiąca lat wstecz. Kraj szarpały wojny baronów, a lud był
uciskany i gnębiony podatkami. Dziś \aden akwiloński szlachcic nie ośmieli się poniewierać
najnędzniejszego z moich poddanych, a obowiązkowe daniny są mniejsze ni\ gdziekolwiek
na świecie. A wy? Twój brat, Amalrusie, ma w rękach wschodnią połowę twojego królestwa i
zaciekle cię zwalcza. Zaś twoi najemnicy, Strabonusie, nawet teraz oblegają zamki tuzina lub
więcej zbuntowanych wielmo\ów. Ludzie w waszych królestwach ledwie dyszą pod
brzemieniem danin i podatków. A teraz chcecie ograbić i moich poddanych! Ha! Rozkujcie
mi ręce, a opryskam tę posadzkę waszymi mózgami!
Tsotha uśmiechnął się ponuro, widząc wściekłość swoich królewskich kompanów.
 Choćby to wszystko było prawdą i tak nie ma teraz znaczenia. Nasze plany to nie twoja
sprawa. Twoja odpowiedzialność skończy się, gdy podpiszesz ten pergamin, akt abdykacji na
Strona 77
Howard Robert E - Conan uzurpator
rzecz księcia Arpello z Pełli. Damy ci broń i konia oraz pięć tysięcy złotych lunów, po czym
odstawimy pod eskortą do wschodniej granicy.
 Chcecie zostawić mnie tam, skąd przybyłem do Akwilonii, aby zaciągnąć się do
tamtejszej armii  tyle, \e z piętnem zdrajcy na czole!  Zmiech Conana był jak krótkie,
głuche warknięcie leśnego wilka.  Arpello, tak? Podejrzewałem tego pellijskiego rzeznika.
Czy nie potraficie nawet kraść i rabować otwarcie, tylko musicie uciekać się do takich
kiepskich wymówek? Arpello utrzymuje, i\ w jego \yłach płynie królewska krew; tak więc
chcecie wykorzystać jako parawan waszego złodziejstwa satrapę, którego rękami będziecie
rządzić! Prędzej ujrzę was w piekle!
 Głupcze!  zakrzyknął Amalrus.  Jesteś w naszych rękach i mo\emy odebrać ci nie
tylko koronę, ale i \ycie!
Odpowiedz Conana nie była ani królewska, ani wytworna, lecz właściwa człowiekowi,
którego barbarzyńska natura nigdy nie przystosowała się całkowicie do cywilizowanych
obyczajów  splunął w twarz Amalrusowi. Król Ophiru zerwał się z wściekłym wrzaskiem,
chwytając za miecz. Wydobywszy wąską klingę z pochwy, rzucił się na Cymeryjczyka, ale
przeszkodził mu Tsotha.
 Zaczekaj, Wasza Wysokość, ten człowiek jest moim więzniem.
 Na bok, czarowniku!  wrzasnął Amalrus, doprowadzony do szału szyderczym
błyskiem w niebieskich oczach Cymeryjczyka.
 Cofnij się, mówię!  ryknął rozwścieczony Tsotha. Chuda ręka kapłana wystrzeliła z
rękawa togi i obłok pyłu spowił wykrzywioną twarz Ophirańczyka. Amalrus zakrzyknął i
cofnął się chwiejnie, przyciskając dłonie do oczu  miecz wypadł mu z ręki. Osunął się
bezwładnie na sofę, podczas gdy kothijscy stra\nicy spoglądali na to niewidzącym
spojrzeniem, a król Strabonus pospiesznie wychylił kolejny puchar wina, obejmując naczynie
dr\ącymi rękami. Amalrus odjął ręce od twarzy i energicznie potrząsnął głową; jego szare
oczy z wolna odzyskiwały normalny wyraz.
 Oślepłem  warknął.  Co mi zrobiłeś, czarowniku?
 To tylko taki gest, \eby przypomnieć ci, kto tu jest naprawdę panem  syknął Tsotha,
zrzucając maskę kapłana i ukazując swoją prawdziwą, złowrogą naturę.  Strabonus dostał
ju\ nauczkę  teraz ty dostałeś swoją. Sypnąłem ci w oczy pyłem, który znalazłem w
stygijskim grobowcu  jeśli oślepię cię ponownie, będziesz do końca \ycia błąkał się w
ciemnościach.
Amalrus wzruszył ramionami, uśmiechnął się dziwnie i sięgnął po swój kielich, skrywając
strach i wściekłość. Jako wytrawny dyplomata szybko przybrał obojętną minę. Tsotha obrócił
się do Conana, który w czasie tego zajścia stał niewzruszony. Na skinienie maga czarni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl