[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Valerie Dutton powitała ich w drzwiach.
- Jest w pana gabinecie z matką i ojczymem.
- Dziękuję. - Cameron wszedł do budynku.
- Och, dzięki Bogu, że jesteś! - zawołała Renee
Jensen z twarzą zalaną łzami. - Zobacz, co to zwierzę
zrobiło mojej córce.
Holly spojrzała na skuloną Jacintę, która siedziała na
krześle, i cicho popłakiwała. Miała podbite oko i po-
drapane ramię, jakby ktoś wbijał jej paznokcie w skórę.
Cameron przykucnął przed nią, ale ona się odwróciła
i zaczęła płakać głośniej. Wyprostował się i wymierni
spojrzenia z Holly, po czym zabrał Clintona i Renee na
bok.
- Najlepiej będzie, jak z Jacinta porozmawia doktor
Saxby. Nie ma w naszym mieście policjantki. Wyjdzmy
i zaczekajmy na Roba, powinien zaraz tu być.
- Wolałbym zostać - rzekł Clinton Jensen.
- Nie chcę, żebyś został. - Jacinta popatrzyła z na-
chmurzoną miną na ojczyma.
- Posłuchaj, młoda damo, tak się nie mówi do...
- Nie jesteś moim ojcem! - krzyknęła. - Nienawidzę
cię, i twojego głupiego syna. Wolałabym, żebyś nigdy
nie pojawił się w naszym życiu.
- Jacinta! - krzyknęła z kolei Renee. - Jak możesz
tak mówić po wszystkim, co Clinton dla ciebie zrobił?
S
R
Cameron wziął matkę i ojczyma za ręce i wyprowa-
dził ich z gabinetu.
- Doktor Saxby poradzi sobie lepiej, jak nie będzie-
my jej przeszkadzać. Przy herbacie opowiecie mi, co się
stało.
Po ich wyjściu Holly przyciągnęła krzesło i usiadła
na wprost Jacinty.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i zaczęła szlo-
chać.
Chwycił mnie i próbował pocałować. Myślałam,
że chce mnie zabić.
Holly poczuła mdłości. Dopiero co gawędziła z Noe-
lem Maynardem, kiedy pojechała do niego z formula-
rzami do podpisania.
- Widziałaś jego twarz wystarczająco dobrze, żeby
opisać ją policji?
Dziewczyna przytaknęła, a Holly usiłowała sobie
przypomnieć procedurę stosowaną w wypadku przemo-
cy seksualnej.
- Pozwolisz, że obejrzę twoje obrażenia? Obiecuję,
że będę bardzo delikatna. Przeżyłaś szok i przypomina-
nie tego, co się stało, może być dla ciebie trudne.
Dziewczyna podniosła głowę, ale nie patrzyła Holly
w oczy. Nic dziwnego. Ofiary przemocy seksualnej są
często zawstydzone tym, co się stało.
- Nie trzeba mnie badać - rzekła Jacinta. - On nie
zrobił nic... takiego. On tylko... złapał mnie i uderzył
w twarz.
- Groził ci? - spytała łagodnie Holly.
- Tak. Powiedział, że jak komuś powiem, to mnie...
zabije.
S
R
- Jak udało ci się uciec?
- Podrapałam go.
Holly spojrzała na ogryzione do skóry paznokcie
dziewczynki.
- Myłaś ręce od chwili, kiedy cię zaatakował?
Jacinta skinęła głową.
- Wzięłam prysznic. Czułam się brudna i było mi
wstyd, że mnie dotykał.
Podręcznikowa reakcja, zauważyła Holly. Cud, że
w ogóle się przyznała. Wiele ofiar milczy.
- Dobrze zrobiłaś, że powiedziałaś rodzicom.
Wiem, że to dla ciebie trudne, ale policjant spisze twoje
zeznanie, żeby można było złożyć oskarżenie.
Jacinta przygryzła wargę z zastanowieniem, a Holly
wstrzymała oddech. To także była podręcznikowa reak-
cja - wahanie, czy wnieść oskarżenie. Wiele ofiar wy-
cofuje się w ostatniej chwili.
- Mama będzie cię wspierać - dodała Holly.
- Nie chcę tego. - Jacinta wstała. - Nie mogę, nie
mogę.
- Ale osoba, która cię napadła, musi ponieść konsek-
wencje. Stwierdziłaś, że możesz go zidentyfikować. To
wystarczy, żeby policja mogła zacząć działać. On cię
skrzywdził. Chyba nie chcesz, żeby to spotkało jedną
z twoich koleżanek.
- Proszę. - Jacinta była bliska histerii. - Chcę wra-
cać do domu. Nie chcę rozmawiać z policją.
Drzwi otworzyły się i Renee wpadła do pokoju z roz-
łożonymi ramionami.
- Nie martw się, kochanie, jestem tutaj. - Spojrzała
na Holly. - Nie pozwolę, żeby pani doktor cię dener-
wowała.
S
R
- Pani Jensen, ja...
- Wiem o pani wszystko. Całe miasto o pani mówi.
Uważa pani, że to nie on zabił Tinę, a teraz przekonuje
pani moją córkę, żeby nie składała zeznań.
Cameron wszedł za Renee z jej mężem.
- Renee, to nic nie zmieni - powiedział. - Zabierz
Jacintę do domu, a jeśli zechce pózniej porozmawiać
z Robem, zorganizujemy to. - Zwrócił się do Clintona.
- Wez je do domu. Zadzwoń do mnie, gdyby coś się
działo.
Po wyjściu Jensenów Cameron rzekł do Holly:
- Rozumiem, że nie chciała współpracować?
Holly westchnęła z rezygnacją.
- Gdy tylko wspomniałam o oskarżeniu, wpadła
w histerię.
- Podała ci jakieś szczegóły?
- Niewiele... Nie chciałam naciskać, żeby się za
bardzo nie zdenerwowała, ale powiedziała, że poza
próbą pocałunku do niczego nie doszło. Groził, że ją
zabije, jeśli powie komuś, co się stało.
Cameron zerknął na zegarek.
- Odwołałaś randkę?
Holly schowała twarz w dłoniach i jęknęła.
- Zupełnie zapomniałam. Pewnie pomyślał, że wy-
stawiłam go do wiatru.
- Właśnie minęła ósma. Podrzucę cię do hotelu.
- Och, naprawdę? - Popatrzyła na niego z wdzięcz-
nością.
Tak, westchnął Cameron, chociaż nie mógł znieść
myśli, że ktoś inny będzie patrzył w te czekoladowe
oczy i całował te piękne usta. Pragnął jej od pierwszej
chwili, kiedy na niego spojrzała. Po rozstaniu z Lenore
S
R
nie przypuszczał, że jeszcze kiedyś się zakocha. Ale
Holly jest cudowną mieszanką pychy i braku pewności
siebie. Lenore nic nie mogło wytrącić z równowagi.
Nawet gdy powiedział jej, że nie zamierza przenieść się
do miasta, tylko się uśmiechnęła.
- Może się okazać, że już nie czeka - zauważył.
- Wiem... Ale on mieszka w hotelu, więc będę mogła
zostawić mu wiadomość.
- Chcesz, żebym poczekał, na wypadek, gdyby go
nie było? - spytał, kiedy zaparkował przed hotelem.
- Nie chciałabym...
- To żaden kłopot. Zaczekam dziesięć minut.
- No dobrze.
Uśmiechnął się, choć nie przyszło mu to łatwo.
- Baw się dobrze. To były ciężkie dni, zasłużyłaś na
trochę rozrywki.
Holly pokuśtykała do hotelu na swoich niewiarygod-
nie wysokich obcasach. Starała się ukryć, że kuleje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]