[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jego oddech uspokajał się z wolna, mógł ju\ mówić.
Wydyszał:
Taave, miałeś rację. Na stanowiskach C-7 i C-8 roboty natrafiły na warstwę \u\lu i stopionych
kamieni taką, jaką Er'rona znalazł
nad oceanem... Kazałem kopać dalej...
Kes!
Tym razem... zniszczenie nie jest zupełne. Odnalezliśmy... ślady rozumnych istot...
Zerwali się oboje, stali nad Kesem wcią\ klęczącym na piasku za
bardzo zaskoczeni to, o czym nie tak dawno nie mieli odwagi
marzyć, spełniało się zbyt szybko. Trwało chwilę, nim Taave
zebrał myśli.
Natrafiliście na ślady... cywilizacji kosmicznej? Coś, co z Nich pozostało Ich statki,
urządzenia? Kes patrzył na nich w
milczeniu, przenosząc oczy z jednej twarzy na drugą. Wreszcie
powiedział wcią\ z tym zdumieniem, jak gdyby dziwił się nawet
własnym słowom:
Cywilizacji tak. Ale nie Kosmitów. Taave, to byli...
To byli...??
Ludzie...
A więc cywilizacja ludzka na Ziemi powstawała dwa razy? Po
kataklizmie, który zmiótł twórców tej pierwszej, powstaliśmy dopiero my? Haer'rth zaciskał
palce, a\ pobielały mu stawy; oczy miał
płaskie, twarz prawie odpychającą patrzył na Kesa, Aais i Taave, jakby ich czynił
odpowiedzialnymi za dokonane odkrycie, jakby
obarczał ich winą za to, \e prawda mogła wyglądać właśnie tak.
Cykl rozwojowy powtórzony dwukrotnie. Wracający teraz do punktu
wyjścia? Taki... zamknięty krąg? Stali nad brzegiem ogromnego
wykopu, wykonanego przez automaty w ciągu sześciu godzin w
takich jak ten przypadkach potwierdzała się wy\szość
nieromantycznych, nowoczesnych metod, krytykowanych przez
Aais: miesięcy pracy i najmniej kilkuset ludzi byłoby trzeba, aby odsłonić spod piasku, ziemi i
zestalonych popiołów tę przestrzeń, którą tak szybko i tak dokładnie odkopały sprzę\one z
centralnym mózgiem stacji archeologicznej roboty. Taave zebrał tu cały zespół; teraz obserwował ich
twarze wcią\ pełne niedowierzania,
zdumione choć prawdę znali właśnie od sześciu godzin.
Widocznie było to jednak zbyt krótko, by móc się z nią pogodzić.
I skąd właściwie pewność, \e to, co oglądamy Haer'rth
ruchem głowy wskazał przepaść wykopu jest ludzkim dziełem
właśnie. Nic przecie\ jeszcze nie wiemy, nie zeszliśmy tam nawet, a ju\ tworzymy domysły,
stawiamy hipotezy. To twoja wina, Taave
jesteś tu Pierwszym, nie powinieneś pozwalać...
Taave zacisnął zęby. Przez chwilę stał nieruchomo, czując, jak to, czego doznawał nieraz w
obecności Haer'rtha uczucie, którego
w nim być nie powinno i którego się wstydził, rozrasta się w nim powoli, nieubłaganie i jakby
wbrew jego woli. Zdołał je wreszcie zdusić. Powiedział wyjaśniająco, tonem tak pojednawczym,
jakby
chciał Haer'rtha przeprosić za ów moment słabości, o którym
tamten wiedzieć przecie\ nie mógł:
Nikt z nas nie twierdzi, \e tak było na pewno. Ale nie sposób
powstrzymać się od domysłów, z których ten jeszcze wygląda
najprawdopodobniej któ\ inny, jak nie ludzie, mógł zbudować to miasto? Nie sądzisz chyba, \e
Przybysze z Kosmosu? Spojrzeli
teraz wszyscy: Taave miał rację to, na co
patrzyli, choć niepodobne do budowanych przez ludzkość w
jakimkolwiek znanym okresie jej rozwoju, musiało być
miastem właśnie: skupisko wysokich, stłoczonych z sobą, a
jednocześnie stawianych najwyrazniej według planu,
niepojętych budowli, częściowo zamienionych w ruiny.
zniszczonych przez czas i niepojęty kataklizm, który przed
tysiącami lat przewalił się nad nimi grzebiąc je w zwałach
\u\lu i popiołu. Stali w milczeniu, nieruchomi, wcią\ za
bardzo zdumieni, by zdobyć się na jakieś przemyślane
działanie: sześcioro bardzo młodych, niedoświadczonych
ludzi, dla których to, co się stało, było wcią\ jeszcze zbyt
du\ym zaskoczeniem.
Czy to ju\ pewne, \e te... ruiny są istotnie wcześniejsze
od naszej cywilizacji? szepnęła wreszcie Aais. Nie
oczekiwała chyba odpowiedzi, bo jej brwi uniosły się nieco w
zdziwieniu, gdy usłyszała Kesa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]