[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
T
remontować domy swoich dawnych pracowników. Zawsze martwiłaś się o tych
starych ludzi i dużo pieniędzy wydałaś na ich utrzymanie.
Prunella czuła, że nie jest w stanie odpowiedzieć. Miała wrażenie, że hrabia ją
okłamuje, że ją zwodzi obiecując pomóc w sprawie Pascoe Lowesa. Spodziewała
się wprawdzie, że będzie musiał coś sprzedać, ale nie sądziła, że właśnie obrazy
van Dycka.
To były przecież jego obrazy - pomyślała w końcu -i do niego, a nie do mnie
należy decyzja w tej sprawie.
Mimo wszystko czuła się oszukana i nienawidziła go za to.
- Och, Prunello, przestań się trapić - przekonywała ją Nanette. - Zepsujesz
tylko taki piękny wieczór. Tak bardzo się cieszę, że mogłam spotkać Pascoe. Nie
było dnia, żebym o nim nie myślała. Bez niego czuję się taka nieszczęśliwa. .
- Powiem ci, co zrobimy - oświadczyła Prunella.
- Co takiego? - zainteresowała się Nanette.
- Wyjedziemy do Londynu! Sezon jeszcze się nie zakończył i niektórzy pozo-
stali w mieście. Chciałaś kupić dla mnie nowe stroje. Zależało ci też na spotkaniu
przyjaciół.
Nanette patrzyła na nią zdumiona. Prunella jednak czuła, że musi stąd uciec,
ponieważ została boleśnie zraniona. Nie potrafiłaby biernie przyglądać się temu,
co robił hrabia i nie protestować. A nie miała do tego prawa.
R
L
T
Kiedy następnego ranka jechały do Londynu, Nanette nie mogła powstrzy-
mać się od skargi.
- Zupełnie nie rozumiem, czemu tak bardzo się spieszymy - rzekła. - Pascoe
zostaje u wuja do jutra, a ja tak bardzo chciałabym go zobaczyć.
- Wyjeżdżamy! - powiedziała Prunella tonem nie znoszącym sprzeciwu. -
Ponieważ nie możesz zostać sama w domu, musisz pojechać ze mną.
- Bardzo chętnie pojadę z tobą do Londynu - odrzekła Nanette - tylko czemu
musimy wyjeżdżać w takim pośpiechu?
Charity była również zdziwiona.
- Dobry Boże, panienko Prunello, przesiedziała pani w domu tyle lat, a teraz
wyjeżdża pani niespodzianie, aż to się w głowie nie mieści!
Prunella była nieugięta mimo wszelkich perswazji, a ponieważ miała niewiele
rzeczy do pakowania, cała służba zajęła się układaniem w kufrach strojów Na-
nette. Przygotowania do wyjazdu trwały aż do południa.
Kiedy poprzedniego wieczoru wróciły do domu, Prunella długo nie mogła za-
snąć. Wciąż rozmyślała o galerii obrazów w Winslow Hall ogołoconej z cennych
zbiorów. Czuła się bardzo nieszczęśliwa z powodu tej straty. Fakt, że hrabia ją
oszukał, że wprawdzie podziękował jej za wszystko, co zrobiła dla jego domu,
lecz postąpił dokładnie odwrotnie, niż go prosiła, wprawił ją w zły nastrój. Wy-
dawało jej się, że portrety przodków hrabiego wzywają jej pomocy, a ona zawio-
dła. Na miejscu zostały przedmioty dużo mniejszej wartości, a tamte zostały
sprzedane.
R
L
T
Ale i one pójdą wkrótce na sprzedaż - pomyślała z goryczą. - Nie ma dla nich
ratunku, ponieważ hrabia potrzebuje pieniędzy na konie, służbę i utrzymanie
ogrodu i oranżerii.
Jak to możliwe, żeby nie wiedział - rozmyślała w ciemnościach - co jest
cząstką dziedzictwa pokoleń, a co zbędnym luksusem?
Gdy hrabia wraz z siostrzeńcem dołączyli do pań w salonie, była na niego
wściekła. Chciała mu powiedzieć, że jego potomkowie będą oskarżać go o to, że
uszczuplił ich dziedzictwo. Potem powstrzymała się od gwałtownych reakcji.
Wiedziała, że ani Nanette, ani Pascoe nie zrozumieliby jej, a nawet zdziwiłaby
ich swoim zachowaniem. Siedziała więc sztywno z poważną miną, podczas gdy
pozostali śmiali się i rozmawiali, dopóki nie oświadczyła, że czas już jechać do
domu.
- Jeszcze nie, Prunello! Po co ten pośpiech?
- Stary Dawson nie lubi, gdy się go trzyma przy koniach tak długo - rzuciła
Prunella pierwszą lepszą wymówkę, jaka jej przyszła do głowy.
- Pomyślałem o tym - oświadczył hrabia. - Jeszcze przed kolacją odesłałem
go do domu. Wrócicie, panie, moim powozem.
- Pańskim powozem? - powtórzyła jak echo Prunella.
- Nie sądziłem nawet, że mój ojciec ma coś takiego jak powóz - rzekł. - Jed-
nak w przyszłości będę musiał kupić coś wygodniejszego i bardziej nowoczesne-
go. Dziś wieczór Jim odwiezie panie do domu, nie musicie się więc o nic niepo-
koić.
R
L
T
- Jak to miło z pańskiej strony, że pan o tym pomyślał! - zawołała Nanette. -
Obiecałam Pascoe, że mu pokażę bibliotekę. Wrócimy za chwilę.
Wybiegli, zanim Prunella zdołała cokolwiek powiedzieć.
- Czym się pani tak martwi? - zapytał hrabia, gdy młodzi wyszli.
- Niczym - skłamała. - Niepokoi mnie tylko, że Nanette wydaje się coraz bar-
dziej zakochana w pańskim siostrzeńcu.
- To bardzo miła dziewczyna - zauważył hrabia.
- Rozumie pan więc, że nie chciałabym rzucić jej w ramiona mężczyzny, któ-
ry nie byłby jej wart.
Hrabia uśmiechnął się cynicznie.
- Gdyby na żonę trzeba było sobie zasłużyć, byłoby niewiele małżeństw.
- To jest pańskie zdanie - rzekła. - Jednak Nanette jest sierotą, a ja jestem jej
opiekunką.
- Bierze pani na siebie odpowiedzialność za innych -rzekł hrabia.
- Uważam to za swój obowiązek - odparła Prunella. Hrabia zaśmiał się.
- Obowiązek! Nienawidzę tego słowa! Wciąż mi ono dzwięczy w uszach
jeszcze z czasów dzieciństwa. Było to ulubione słowo mojego ojca, a jak zauwa-
żyłem, również pani.
- Niektórzy ludzie mają odpowiedzialny stosunek do życia, milordzie.
R
L
T
- Ale nie wszyscy - odrzekł hrabia. - Każdy ma swój sposób na szczęście.
Wydaje mi się, choć oczywiście mogę się mylić, że życie jeszcze nieraz panią
zaskoczy.
Prunella patrzyła na niego ze zdumieniem.
- Dlaczego pan sądzi, że jestem nieszczęśliwa?
- A jest pani nieszczęśliwa?
- Nie zamierzam odpowiadać na tak postawione pytanie.
- Chciałbym, żeby pani na nie odpowiedziała, ale nie mnie, lecz sobie, bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]