[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mistrz zamrugał i Jaina wyczuła, że gdzieś w głębi, pod maską tego opanowanego Jedi, ma
ochotę ją udusić. Ale powiedział jedynie:
- To typowe dla twojej matki.
- Muszę się teraz skontaktować z kancelarią przywódczyni Sojuszu. Czy mogę ci jeszcze w
czymś pomóc?
- Nie, dziękuję. Wystarczy mi pomocy na dziś.
ROZDZIAA 10
Kessel
Nawet z dużej wysokości było widać, że kopalnie Landa na Kessel mocno się zmieniły od
czasu, kiedy Han pracował w nich jako robotnik przymusowy - zanim jeszcze przejął je Lando.
Kiedy Han i Chewbacca zostali pojmani i zmuszeni tutaj do pracy, główne wejście do kopalni było
wielkim, odkrytym wyrobiskiem, otoczonym rozległymi solnymi równinami i paroma budynkami
administracyjnymi. Teraz wyrobisko było zakryte, na jego miejscu stał niski, kwadratowy szary
budynek, a domy wokół niego były znacznie liczniejsze, choć nie ładniejsze; prywatny zmysł
estetyczny Landa najwyrazniej nie miał wpływu na zbieraninę prefabrykowanych zabudowań w
kolorach złamanej bieli, szarości i jasnego brązu.
Parę większych budynków i kilkanaście mniejszych, które zmieniły się w sterty gruzu,
świadczyło o sile niedawnych trzęsień gruntu nawiedzających okolicę.
Podążając śladem boi nawigacyjnej Landa, Han dostrzegł na białej solnej równinie pusty
plac wielkości Sokoła , otoczony nieregularnymi blokami z brązowego syntetycznego kamienia,
prawdopodobnie pochodzącymi z zawalonych budynków. Wylądował szybko i pewnie,
machinalnie dostosowując zakres wysunięcia podwozia, tak żeby Sokół spoczął idealnie poziomo
na nierównym gruncie. Zmniejszając moc silników manewrowych i repulsorów do zera, pozwolił,
żeby statek osiadł w pełni na podwoziu. Uśmiechnął się - znów był na Kessel, to prawda, ale
przynajmniej jego lądowanie było perfekcyjne.
- Kiedy ja będę mogła to zrobić? - spytała Allana, siedząca obok niego na kolanach Leii, w
fotelu drugiego pilota.
- Co zrobić? Wylądować?
Pokiwała głową z szeroko otwartymi oczami.
- Uhm.
- Kiedy uznam, że moje serce to wytrzyma. - Han rzucił Leii kose spojrzenie, całkiem jakby
chciał powiedzieć: A może będę miał szczęście i wcześniej umrę .
Leia posłała mu na wpół rozbawiony, na wpół złośliwy uśmiech. Spojrzała na swoją
wnuczkę.
- Chyba chciał przez to powiedzieć, że niedługo.
Zanim Han zdążył opuścić rampę, Lando i Nien Nunb czekali już obok w maskach do
oddychania, koniecznych, żeby przeżyć w rozrzedzonej atmosferze Kessel dłużej niż kilka minut.
Nunb, zarządca Landa w tym przedsiębiorstwie, był Sullustaninem o dziwnie płaskiej głowie; w
przeciwieństwie do większości przedstawicieli swojej rasy był tylko nieznacznie niższy i bardziej
zaokrąglony od przeciętnego dorosłego człowieka.
Lando wskoczył na rampę z wigorem o połowę młodszego mężczyzny.
- Han! Zwietny czas.
Han uścisnął go przelotnie.
- Wygoniła nas z Coruscant biurokracja. Uznaliśmy, że jesteś mniejszym złem.
- Zwykle naprawdę nim jestem. - Lando zaprezentował jeden ze swoich łobuzerskich
uśmiechów, wyraznie zadowolony, że wciąż przypisuje mu się zły wpływ. - Chodzcie do środka.
Tendra i Fuks już czekają. - Spojrzał w górę rampy. - Hej, Artoo! Kopę lat.
W sali konferencyjnej czekał lekki lunch i napoje. Pomieszczenie wyglądało tak, jakby nie
należało do tego obskurnego, umierającego powoli świata; stojący na środku owalny stół miał blat z
przepięknego niebiesko-białego marmuru, krzesła były pokryte gładką ciemną skórą, a cała
atmosfera przywodziła na myśl najwyższe piętra wieżowców w dzielnicy biznesowej Coruscant.
Jednak przez ogromny iluminator w najdłuższej ścianie widać było nieprzyjazne tereny
kopalni, ich pylistą, sterylną biel, na której nic nie mogło wyrosnąć. Nieopodal stał Sokół . Trochę
dalej znajdował się ciemny budynek o pozbawionych wyrazu brązowych ścianach; co parę minut
wydobywał się z niego obłok gazu, posyłając tak potrzebną mieszankę tlenu i azotu w niezdrowo
wyglądające różowe niebo. W oddali, na sztucznych wzniesieniach, widać było potężny szaro-
brązowy gmach o nachylonych stromo ścianach, lśniących durastalą i transpastalą. Był to, jak Han
dobrze wiedział, stary imperialny zakład karny, więzienie, z którego dawni władcy Kessel czerpali
siłę roboczą do pracy w kopalniach.
Han, Leia, Tendra i Nien Nunb siedzieli przy stole. W sąsiednim pokoju, z którego przez
otwarte drzwi wszystko było słychać, bawili się Allana i Fuks w towarzystwie droidów - nie tylko
C-3PO - R2-D2, ale też robota-niani chłopca. Czteroręki automat o okrągłej, rozpromienionej
twarzy i niemal naturalnym kobiecym głosie, wyglądał identycznie jak Nanna, morderczy droid
obronny, wyprodukowany z części robota-niani i droida bojowego ZYV 1 do opieki nad Benem
Skywalkerem w pierwszych latach jego życia. Leia zastanowiła się przez chwilę, czy to ten sam.
Tendra, żona Landa, szczupła, ciemnowłosa kobieta, dużo młodsza od męża, ubrana była w
połyskujący niebieski żakiet, który przywodził na myśl świat odległych piasków i pojedynków na [ Pobierz całość w formacie PDF ]