RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odłącznym Spiderem na ramieniu i czytał gazetę. Pod-
niósł głowę.
 Gotowa na następną szklankę wody?  zapytał.
 Jeśli muszę...
 Wiem, że to niezbyt przyjemne uczucie, kiedy ma
się pełny pęcherz, w dodatku uciskany przez dziecko.
Ale jeśli nie wypijesz teraz, to będziesz musiała to
zrobić w klinice.
Zdjął ostrożnie Spidera z ramion, chociaż kot wyraz-
nie nie był tym zachwycony.
 Hej, gatito  powiedział miękko.  Coś mi się
zdaje, że ktoś tu czeka na twoje pieszczoty.
Parę sekund pózniej Spider zwinął się wkłębek wo-
kół nóg Jennifer. Gładziła go po grzbiecie, zerkając co
128 KATE HARDY
chwila na zegarek, ale czas jakby stanÄ…Å‚ w miejscu i cze-
kanie powoli stawało się torturą.
Na szczęście po przybyciu do kliniki wszystko od-
było się punktualnie.
 Pani Jacobs?  Ktoś wyczytał jej nazwisko.
Razem weszli do gabinetu USG. Ramon przez cały
czas trzymał ją za rękę, a kiedy na ekranie pojawił się
obraz dziecka leżącego na plecach ze skrzyżowanymi
nóżkami i spokojnie ssącego kciuk, nie mógł oderwać
od niego wzroku.
 Nasze dziecko  powiedział drżącym głosem.
 Popatrz, querida, jak wspaniale bije to maleńkie ser-
duszko.
Jennifer nie była pewna, czy tylko tak się jej wy-
dawało, czy też jego oczy rzeczywiście zaszkliły się
od Å‚ez.
Chwyciła go za rękę, gdy igła wbiła się w jej ciało.
 BÄ…dz dzielna, cariña  wyszeptaÅ‚.  Spokojnie.
 Gotowe  rzekÅ‚ z úsmiechem poÅ‚ożnik.  Za dwa
tygodnie będziemy wiedzieli, jaka jest sytuacja. Na
razie mogę tylko powiedzieć, że na zdjęciu nie widzę
nic niepokojÄ…cego.
 Bardzo dziękujemy  odparł Ramon.
 Zadzwonimy. Gdyby jednak zdarzyło się coś, co
państwa zaniepokoi, to proszę kontaktować się z leka-
rzem prowadzÄ…cym. Tymczasem, pani Jacobs, proszÄ™
się przez kilka dni oszczędzać.
 Na pewno tak będzie  zapewnił go Ramon.
Jennifer spojrzała na niego z irytacją.
 Potrafię mówić za siebie.
 Oczywiście  zgodził się, ścierając z jej brzucha
żel.  Gdybym ci na to pozwolił, to wzięłabyś się za
SZCZZLIWA RODZINA 129
wieszanie zasłon albo mycie okien.  Gdy poprawiła
ubranie, pomógł jej wstać.  To pewnie dziewczynka 
dodał, śmiejąc się szeroko.  Zdecydowanie. Tak samo
uparta jak jej madre.
 Możemy zdradzić, jaka jest płeć dziecka  zapro-
ponował położnik.
 Nie, dzięki  zaprotestowała Jennifer.  Wolę nie-
spodziankÄ™.
Ramon objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem.
 Twoja decyzja, cariña.
Przynajmniej się nie sprzecza, pomyślała z ulgą Jen-
nifer. Szczerze mówiąc, miała już dosyć tej jego nad-
opiekuńczości. Marzyła, by jak najprędzej wrócić do
pracy i zapomnieć o dwóch tygodniach oczekiwania.
Ramon jednak robił dokładnie to, czego się obawia-
ła, i był nieugięty.
 Do łóżka!  rozkazał, gdy tylko zamknęły się za
nimi drzwi domu.  I nie próbuj wstawać aż do wieczo-
ra. Zrozumiano?!
 Ramon...
 Do łóżka. Przyniosę ci coś do picia, kanapkę i coś
do czytania.
Ku jej zaskoczeniu położył przed nią stertę czaso-
pism o tematyce dziecięcej, a ona nie miała serca po-
wiedzieć mu, że przynajmniej połowę już dawno prze-
czytała.
 Pokaż mi teraz, co chciałabyś mieć w pokoju dzie-
cinnym.  Usiadł przy niej i, wertując bajecznie koloro-
we magazyny, namawiał do wybierania mebli, zasłon,
fotelika i pierwszych zabawek.
Po pewnym czasie odłożył czasopisma.
 Czas na sjestę  oznajmił.
130 KATE HARDY
 Nie jestem zmęczona.
 To był wyczerpujący dzień. Spróbuj się zdrze-
mnąć.
 Ale ja naprawdę nie jestem zmęczona.
 Poleżę przy tobie przez chwilę.  Zaciągnął za-
słony, po czym wróciwszy do łóżka, położył się i objął
jÄ… ramieniem.  A teraz zamknij oczy i wyobraz sobie,
że leżysz na wznak i obserwujesz niebo. Jest błękitne,
bardzo błękitne i płyną po nim pierzaste obłoczki. Teraz
siedzisz na jednym z nich. Jest chłodno, miękko i wygo-
dnie. A ty jesteś taka zmęczona. Przechylasz się do tyłu
i zamykasz oczy. A potem...
I chociaż z całej siły walczyła z ogarniającym ją
znużeniem, czuła, że jej powieki stają się coraz cięższe
i że zapada w sen, myśląc o chmurce i o tym, jak bez-
piecznie jest w jego ramionach.
Kiedy się obudziła, była sama. Z dołu dobiegał głos
Ramona. Czyżby miał gościa? A może rozmawia przez
telefon? Tak czy owak, miała już dosyć leżenia w łóżku.
Wstała, włożyła szlafrok i boso zeszła na dół.
 Co ty tu robisz?  zdziwił się Ramon.
 Właśnie się obudziłam. Z kim rozmawiałeś?
 Z nikim ważnym  rzucił lekko, ale wyglądał jak
ktoś, kto coś przeskrobał.  Masz ochotę na jedzenie?
 Jeszcze nie. Ramon, ja oszaleję, jeśli będę cały
czas leżała.
WestchnÄ…Å‚.
 W porządku. Możesz tu zostać. Ale usiądz na
kanapie ze stopami uniesionymi do góry.  Widząc jej
minę, dodał:  Daj spokój. Obejrzymy jakiś film. Przy-
niosÄ™ popcorn.
Doceniała to, że się stara. Gdyby tylko robił to dlate-
SZCZZLIWA RODZINA 131
go, że ją kocha, a nie dlatego, że ona nosi jego dziecko
i że on bycie przy niej uważa za swój obowiązek...
Następny dzień niewiele się różnił od poprzedniego.
Ramon nie pozwolił jej wstać aż do lunchu. Zajmował
się nią, a w międzyczasie robił coś w jadalni. Kiedy
zerknęła przez drzwi, ujrzała jakieś sterty papierzysk
i laptopa, ale zabrakło jej odwagi, żeby wejść do środka
i zapytać, czym się zajmuje. W końcu nie wytrzymała.
 To łóżko wcale mi nie służy. Leżę tylko i różne
myśli przychodzą mi do głowy.
 No dobrze  westchnął.  Możesz usiąść w fotelu
i ?owić do mnie, tylko nie wchodz do środka. Nawet
przy otwartych oknach jest tu sporo wyziewów, które
mogą zaszkodzić tobie albo dziecku.
Mówiła więc do niego o wszystkim i o niczym i ob-
serwowała, jak pracuje. Miał na sobie jedynie krótkie
spodenki, a ona, patrząc na niego, nie potrafiła nie
myśleć o tym, jak atrakcyjnie wygląda. Pragnie go.
Pragnie rozpaczliwie. Jej dramat polega jednak na tym,
że on najwyrazniej nie pragnie jej!
Trzeciego dnia przymusowego odpoczynku była już
tak sfrustrowana, że czepiała się dosłownie wszystkie-
go, aż Ramon w końcu skapitulował.
 W porządku. Możesz jutro wrócić do pracy, ale
pod warunkiem, że będę cię zawoził i odbierał po dy-
żurze.
 Tak właśnie powiedziałby Andrew  mruknęła.
Skrzyżował ręce na piersi.
 Cariña, ja nie jestem Andrew. Nie usiÅ‚ujÄ™ odciÄ…g-
nąć cię ani od pracy, ani od przyjaciół. Chcę być tylko
132 KATE HARDY
pewien, że się nie przemęczasz i że nie wpędzisz się
w chorobę. Nie chcę czekać na ciebie na parkingu, bęb-
niąc nerwowo palcami o kierownicę, ponieważ spózni-
łaś się już minutę.
Skąd wie, że tak właśnie robił Andrew?
 Jeśli chcesz iść gdzieś po pracy z przyjaciółmi, to
nie mam nic przeciwko temu. Powiadom mnie tylko
o tym i powiedz, skąd mam cię odebrać.
 W porządku. Muszę cię jednak o czymś uprzedzić.
Nie mam zamiaru mówić w pracy o dziecku, zanim nie
poznam wyników badań.
 Twoim kolegom możesz nic nie mówić, ale dyrek-
torowi chyba powinnaś. To miły facet i z pewnością
będzie dyskretny, a jednocześnie zadba o twoje bez-
pieczeństwo.
Było coś w tonie jego głosu, co ją zaniepokoiło.
 Powiedziałeś mu, tak?
 To... tak wyszło w trakcie rozmowy  przyznał
Ramon.
 Dlaczego to zrobiłeś?
 Ponieważ to dziecko jest również moje.
Oczywiście. Dziecko. Boi się o swojego syna lub [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl